Translate

wtorek, 12 lutego 2013

Absolutny uśmiech Yue Minjuna.




Pierwszy raz prace Yue Minjuna zobaczyłem zupełnie przypadkiem, nie na wystawie, w galerii czy muzeum, po prostu jeden z jego obrazów wisiał nad łóżkiem w hotelowym pokoju w Siem Reap, w którym zatrzymałem się podczas mojej pierwszej podróży po Kambodży. Dwóch obejmujących się niewielkich facetów wygiętych w dziwacznej pozie, jakby zamrożonych podczas ćwiczeń fizycznych czy zapasów. Co więcej obaj mieli tą samą intrygującą twarz i ten sam uśmiech. Uśmiech szeroki, uśmiech braterski, uśmiech przyjacielski, uśmiech wieloznaczny, uśmiech cyniczny, uśmiech oszczerczy, uśmiech maskę, uśmiech ponadczasowy, uśmiech ponadkulturowy, uśmiech absolutny... 



Obraz zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłem ukradkiem sprawdzić czy w innych pokojach nie ma więcej mu podobnych. Kiedy serwis sprzątający pokoje zostawiał otwarte drzwi by wynieść śmieci czy zmienić gościom pościel, zaglądałem do nich ukradkiem, sprawdzając co też tam wisi na ścianach. Oczywiście obrazów w tym stylu było więcej, w zasadzie w każdym z pokoi był kolejny i następny a na każdym z nich te same, niskie, krępe, azjatyckie postacie w różnych pozach lub scenkach rodzajowych prezentowały swój wspaniały, szeroki i absolutny uśmiech! 



Moja ciekwość rosła i kiedy nie mogłem zajrzeć do kolejnego pokoju za plecami sprzątaczy, decydowałem się na drobny podstęp tłumacząc, że chcę zmienić swój pokój na inny, pod pretekstem, że u mnie śmierdzi z kanalizacji więc czy mogę rzucić okiem tak dla wyrobienia sobie poglądu czy ten akurat zwolniony może by mi pasował... Przez 4 dni pobytu w hotelu udało mi się w ten sposób obejrzeć prawie wszystkie prace Yue Minjuna umieszczone w tej osobliwej formie hotelogalerii.


Ostatecznie jednak moje podchody nie pozostały niezauważone i w końcu ktoś bystrzejszy z obsługi zgłosił do ochrony a ona menadżerowi, że ten dziwny farang z Europy Wschodniej, chyba rusek po akcencie sądząc, chodzi po pokojach i robi w nich ukradkiem zdjęcia. Pewnie robi listę przedmiotów, które chce ukraść albo co gorsza zamierza napisać niepochlebną recenzję w tripadvisorze bo ciągle wspomina, że coś mu śmierdzi w pokoju. I tak wylądowałem na dywaniku u menadżera tłumacząc się głupawo ze swojego dziwnego zainteresowania malarstwem prezentowanym w hotelowych pomieszczeniach.


Na szczęście jednak moje niezwykłe zachowanie znalazło zrozumienie w jego oczach a nawet nawiązaliśmy coś w rodzaju porozumienia w kwestii chińskiej sztuki awangardowej. Jak się bowiem okazało właścicielem hotelu był pewien niezmiernie bogaty Taj khmerskiego pochodzenia, który do zarządzania hotelem wynajął na menedżera Stevena, czterdziestokilkuletniego Kanadyjczyka by ten zorganizował i poprowadził mu hotel w stylu odpowiadającym wymaganiom gości z Zachodu. Steven zaś wielki miłośnik sztuki nowoczesnej nie mógł się oprzeć by nie zaprezentować w jakiś sposób prac swojego ulubionego chińskiego awangardowego artysty Yue Minjuna umieszczając je w wystroju pokojów co według niego nadało im jak to określił: "artystycznego charakteru w zajebiście azjatyckim stylu". 


I w ten sposób expat Kanadyjczyk i wścibski Polak po flaszce tajskiej whisky Mekong wypitej w Kambodży znaleźli wspólne porozumienie ponad granicami dzięki szerokiemu, azjatyckiemu i absolutnie zajebistemu "uśmiechowi" chińskiego awangardowego artysty. I fajnie...




Więcej o Yue Minjunie przeczytacie tutaj:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz